niedziela, 9 grudnia 2012

#Zawieszenie

Robię Wam to po raz kolejny ;(
PRZEPRASZAM! Z CAŁEGO SERCA
Ale nie mam czasu na razie na pisanie.
Do zobaczenia... może jeszcze w tym roku ;D
Przepraszam raz jeszcze.
Ale i zapraszam na opowiadanie --> <klik>

niedziela, 2 grudnia 2012

18. Welcome to Gloucester!

Seev był cały obolały. Niezbyt wiedział co się stało, ani gdzie się teraz znajduje. Nathan szybko wytłumaczył mu, że jest w szpitalu. Seev był zdziwiony, słabo widział. Ale było to spowodowane uśpieniem. Po chwili wszystko zaczęło się normować i Siva powoli odzyskiwał pamięć. Wiedział co się stało.
*
Max był bardzo zdenerwowany, ponieważ nie miał dobrej wiadomości do przekazania. Wbiegł od razu do sali, w której leżał Seev. Nathan i Jay siedzieli przy łóżku chorego. To dobrze, że są wszyscy trzej, ale jak ja mam im to powiedzieć? Hymmm... trzeba jakoś delikatnie, tylko jak można o tym delikatnie powiedzieć?! Dobra, co ma być, to będzie.
 - Nie mam dobrych wieści. - zaczął Max zważając na słowa.
Wszyscy spojrzeli na siebie. Nie mieli pojęcia, o co mogło chodzić Armaniemu.
 - Ale my mamy dobre. - wypalił z uśmiechem Jay - Siva będzie żył. - walnął Seev'a w ramię, co go zabolało.
Max złapał się za głowę. Chciał się śmiać, ale do śmiechu mu nie było.
 - Wtedy, kiedy doszło do tego wypadku... - przystanął na chwilę. - Tam nie kręcili filmu.
W tym momencie do sali zaszła pielęgniarka. Zmierzyła Maxa chłodnym, a wręcz mroźnym spojrzeniem. Jej wzrok utkwił na jego butach.
 - Pan nie ma obuwia ochronnego! - wydarła się.
 - Ciszej!! Jakby pani nie zauważyła ja tu byłem o krok od śmierci i odrobina spokoju, nie ukrywam, ale przydałaby mi się.
Pielęgniarce zrobiło się głupio. Podała Armaniemu tylko małą kulkę, w której było obuwie ochronne. Max zignorował jej uwagę i nie nałożył ich.
 - W tym banku był napad! A kręcenie filmu było tylko piękną przykrywką.
Dziwne spojrzenia.
 - To był normalny napad, który zorganizował pewien reżyser. Miał papier, który pewnie wam pokazał i dlatego mu uwierzyliście.
 - Daliśmy się tak podejść?
 - Jak rozumiem, ma to dla nas jakieś konsekwencje, prawda? - zapytał, całkiem już przygnębiony dzisiejszym dniem Nathan.
 - Tak. Masz rację, Młody. To nie koniec tych cudownych wiadomości. Zostajecie przeniesieni do Gloucester. Żeby było jasne, to nie jest moja decyzja. Ja również zostałem przeniesiony. Tom również.
Wszyscy byli zdziwieni i zaniepokojeni. Może Nathan był nieco spokojniejszy, bo Gloucester to przecież jego rodzinne miasto, ale mimo to nie był z tego zadowolony. Wolał Londyn.
Dla innych natomiast było coś nowego. Nowe realia. Oznaczało to przeprowadzkę. Dla nikogo nie było to łatwe. Trzeba będzie zerwać z dotychczasowym życiem...
*
Tom siedział u siebie w domu. Przyszła Kelsey. Pocałowali się na przywitanie. Tom zaprosił dziewczynę do salonu. Usiadła na kanapie. A on zapytał czy ma ochotę na coś do picia. Poprosiła o sok pomarańczowy. Tom swawolnym krokiem ruszył w kierunku kuchni. Wziął dzbanek i nalał soku do szklanki.  Po chwili znajdował się już koło ukochanej, Ta odebrała od niego szklankę z napojem. Zaczęli się całować, najpierw namiętnie, potem nachalnie. Zadzwonił telefon Tom'a. Na ekranie wyświetlił się napis "ArMaxAni dzwoni". Nie przejął się tym. Odrzucił połączenie. Po chwili telefon zadzwonił jeszcze raz. Jeszcze raz, kolejny. W końcu Tom zirytował się i odebrał. Max powiedział mu, że został przeniesiony do Gloucester. Tom uznał to za jakiś dobry żart, spojrzał w kalendarz, ale to nie był Prima Aprilis. Rozłączył się. Kelsey zaczęła wypytywać co się stało. 
 - Przenieśli mnie. Do Gloucester.
Zasmucili się obydwaj. Co będzie z nimi? Kelsey zostanie tu a Tom? Czy ich miłość przetrwa taką próbę miejsc?
_____________________________
Przepraszam, że dodaję go dopiero teraz, ale mam dużo nauki, bo w przyszłym tygodniu mamy już wystawienie ocen -,- Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie ;)